poniedziałek, 6 czerwca 2011

Dziwny ten Iran

Teheran jest przede wszystkim wielki. Bardzo trudno się w nim poruszać. Mapy są niedokładne, odległości trudne do określenia, mało jest punktów charakterystycznych. Ponad 15 milionów mieszkańców, 4 linie metra, nowoczesne autostrady.
Widok tylko wschodniego kawałka Teheranu

Miasto dzieli się na 3 zasadnicze części.
Południowa część jest najbiedniejsza i najbardziej konserwatywna. Tu widać więcej kobiet, poruszających się w upale w czarnych abajach. Pomiędzy północą a południem dochodzi do konfliktów. Mężczyźni z południa nie lubią gdy ich córki i siostry zadają się z chłopakami z północy, gdzie panuje dużo większa swoboda. Paradoksalnie, z drugiej strony, chłopcy z południa nierzadko podszywają się pod mieszkańców górnej części miasta aby zażyć trochę wolności. Kupują w tym celu podróbki markowych ciuchów i wtapiają w górnych teheranczyków.
Empik

Środkowa część miasta należy do klasy średniej. Często mieszka się tu w domach. Jeden z nich miałem okazję zobaczyć od środka. Bardzo czysto, piękne drewniane meble, wspaniałe dywany z różnych regionów kraju, które rozpoznaje się po wzorach, tkaninach i sposobach ich tkania. Widać przywiązanie do tradycji. Wszędzie dookoła rękodzieła. Na ścianach najwięcej jest metalowych płaskorzeźb z Esfahanu. Kurdyjskie drewniane naczynia. W centrum Teheranu znajduje się Uniwersytet Teheranu, Uniwersytet Amir Kabib, Akademia Sztuk Pięknych oraz teatr. To tutaj tętni kulturalne życie miasta. Pełno jest księgarni, z których irańscy intelektualiści są niezwykle dumni. Chętnie pokazują przekrój dostępnej literatury. Arystoteles, Sokrates, Montaigne, Foucault, Dostojewski czy szczególnie popularny tutaj Kafka. Jednym z ulubionych autorów jest Orwell, ale tego na półkach nie widziałem. Jak wiadomo Irańczycy kochają poezję. Co druga osoba, z którą rozmawiam pyta czy czytałem już Ferdosiego, Hafeza, Sa’diego (cholera jeszcze nie i w dodatku nie umiem czytać poezji – Mamo, Józek, przepraszam). Oprócz stosów normalnych wydań dostępne są piękne duże wydania albumowe z tradycyjnym malarstwem miniaturowym na okładkach i bogatymi ornamentowymi zdobieniami w środku. Muzyka jest bodaj równie ważna. Szczególnie tradycyjna i folkowa oraz poezja śpiewana. Nietrudno znaleźć także muzykę z filmów Kieślowskiego, którego Irańczycy szczególnie cenią. Na tych ulicach w roku 2009 miały miejsce demonstracje Zielonej Rewolucji (Green Movement). Młodzi ludzie wciąż bardzo to przeżywają. Przemawia przez nich duma, ale też czuje się ogromny zawód. Mieszkańcy Iranu mają dumę wypisaną na twarzach. To pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy na lotnisku. Potwierdzenie tego widać choćby w tym, że kompletnie nie czuje na sobie spojrzeń na ulicy. A przecież znacząco odróżniam się swoim wyglądem, a turystów tutaj jak na lekarstwo. Dumę tę wynoszą m.in. z niezwykle bogatej tradycji, która w Irańczykach jest żywa na co dzień. Różny jest poziomu jej świadomości w zależności od pochodzenia i wykształcenia, ale widać ją na każdym kroku, od prostego upewniania się, czy wiem, że to co widzę jest bardzo stare i ważne, poprzez śpiewane pieśni, aż do interpretacji napotkanych obrazów czy szczegółów, choćby w restauracji. Umieją o tym opowiadać, a opowieści te są pełne pasji i wrażliwości. Tak dowiedziałem się o Pahlavanach (członkach tajemniczej akademii wywodzącej się jeszcze z czasów Partów, skupiającej wtedy wojowników, a przez lata rozwijającej uniwersalne wartości etyczne i moralne) czy o tym, że Derwisze, kojarzeni najczęściej z Turcją, wywodzą się z Persji. Irańczycy dość swobodnie rozmawiają ze mną o swoich poglądach politycznych. Ale prawdziwe rozluźnienie następuje w Parku Teherańskim. Nieduży, położony w centrum miasta jest oazą wolności. Tu odbywają się wydarzenia kulturalne, tu można swobodnie rozmawiać, tutaj też widziałem jedynego człowieka z psem. Psy nie są mile widziane przez władze. Są uznawane za nieczyste. Poza tym po co ktoś miałby potrzebować relacji ze zwierzęciem skoro wokół tylu ludzi. 

Teatr
Północna, górna część Teheranu, zamieszkiwana jest przez ludzi zamożniejszych. Widać to po domach, samochodach, znajomości języka angielskiego, ale też szczególnie po kobietach. Tutaj są nowocześnie ubrane, hidżaby noszą tylko dla zasady, zaczepione ledwie na końcu głowy. Mają mocne makijaże, nierzadko widać, że uroda wspierana jest przez chirurgów plastycznych. Tu wieczorami w miejscach widokowych na wzgórzach gromadzą się głównie młodzi ludzie, ale też całe rodziny. Rozmawiają, podziwiają panoramę miasta, jedzą lody, grają w badmingtona. Byłem świadkiem niecodziennego wydarzenia. Kilkudziesięciu młodych ludzi skrzyknęło się na facebooku aby rozegrać mecz w zbijaka. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że facebook, tak jak wiele innych stron internetowych (m.in. google, czy strony międzynarodowej prasy), są zablokowane. Internet jest jednym z największych zagrożeń dla systemów niedemokratycznych. Jest jednak praktycznie niemożliwy do skontrolowania. Pojawiły się oczywiście aplikacje pozwalające łamać blokady internetowe (bloga bez tego też bym nie uruchomił).  


Mimo beztroskiej atmosfery panującej szczególnie w takich miejscach, władze nie pozwalają ani na chwilę w pełni się rozluźnić. Co kilka minut przejeżdża samochód „zielonej” policji politycznej. Jedna z furgonetek wiezie kilka młodych kobiet. Najprawdopodobniej zostały przyłapane w zbyt krótkich nakryciach. Grozi im za to nawet więzienie.

Irańczycy, z którymi rozmawiałem uważają, że Iran znajduje się obecnie w bardzo ciekawej sytuacji. Prezydent Mahmoud Achmadineżad, który został wykreowany przez Ayatollaha Ali Khamenei jako jego marionetka, usamodzielnił się i próbuje całkowicie przejąć władzę. Wewnętrzny konflikt zaostrza się. Jednocześnie nie ma dla nich w kraju silnej alternatywy politycznej. Jedyny mocny kandydat opozycji, Mir-Hosejn Mousavi, przebywa w areszcie domowym. Achmadineżad w rządzeniu krajem okazał się kompletnym nieudacznikiem. Brak jakiegokolwiek planu na zarządzanie krajem, chaotyczne decyzje wewnętrzne, niezrozumiała polityka zagraniczna (m.in. brak jakiejkolwiek świadomej polityki budowania stosunków z krajami islamu i z najbliższymi sąsiadami przy jednoczesnym nawiązywaniu relacji z krajami odległymi i nie mającymi strategicznego znaczenia dla Iranu, np. z Wenezuelą) powodują niezadowolenie społeczeństwa wzbierające szczególnie z powodu rosnących cen.

Pozbawiony argumentów politycznych Achmadineżad chwyta się wszelkich możliwych środków aby wzmocnić swoją pozycję. Ostatnio w niekonstytucyjny sposób przejął kontrole nad kluczowym w Iranie ministerstwem ds. ropy. Jego główna linia budowania siły politycznej jest wręcz groteskowa. Utrzymuje, że wykonuje wolę zaginionego dwunastego imama szyitów Mahdiego, który rządzi światem i kieruje polityką Iranu. Kontaktuje się z nim za pośrednictwem medium w osobie Esfandiara Mashaei (obecnie szefa kancelarii prezydenta). Nie wiadomo właściwie co o tym myśleć. Świadomi Irańczycy także wydają się być zdezorientowani. Są bezradni i wyczekują na to co się stanie. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach Iran zaczyna zmagać się z problemem masowo wyjeżdżających za granicę najzdolniejszych i najlepiej wykształconych ludzi. Irańczycy najbardziej liczą na to, że paradoksalnie do poprawy sytuacji przyczyni się narastający wewnętrzny konflikt wśród radykałów, który być może rozsadzi cały system. Do mocnego zwrotu może dojść już w najbliższych wyborach parlamentarnych. Jednocześnie widać, że fala która doprowadziła do wydarzeń Zielonej Rewolucji została skutecznie stłumiona. Ludzie boją się widząc w prezydencie człowieka niepoczytalnego, zdolnego do wszystkiego. Potwierdzają to wydarzenia ostatnich dni. 2 czerwca podczas ceremonii pogrzebowej aktywnego i wpływowego Ezzatollaha Sahabi została zabita jego córka Heleh Sahabi. Media podały oficjalnie, że zmarła na atak serca. Świadkowie twierdzą jednak, że została zginęła w wyniku szamotaniny z policją.

Może trochę pojechałem, ale naprawdę ciężko sobie wyobrazic, że to jest taki kocioł. A jednak te informacje nie pojawiają się na pierwszych stronach naszych gazet, wiec jak kto się nie interesuje, to może nie wiedziec. Poza tym napięta sytuacja w polityczna odbiła się też na moim planie podróży. Irańczycy zdecydowanie odradzili mi wizytę w Kurdystanie. I to nie, tak jak początkowo myślałem, z powodu zagrożenia jakiego mógłbym spodziewać się ze strony Kurdów. Chodziło o podejrzenia, jakie mógłbym wzbudzić wśród policji politycznej Iranu. Jeśli koniecznie chciałbym jednak pojechać do krainy Kurdów sugerowano mi abym odwrócił kolejność i najpierw odwiedził bardziej popularne turystyczne atrakcje Iranu. Niestety moja logika wynikająca z położenia poszczególnych miejsc na mapie mogłaby nie być przekonująca dla władz, dlatego postanowiłem tym razem (idąc również za przedwyjazdowymi przyrzeczeniami złożonymi mojej mamie) zmienić trasę na mniej kontrowersyjną.  
od lewej Zahan, Kashed, Marian, Mani (pewnie poprzekrecalem troche pisownie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz